poniedziałek, 23 stycznia 2017

torre agbar czyli wielki tampon barcelony, hiszpania

Ostatnio mam mniej czasu na zwiedzanie i podróżowanie ze względu na pracę (tak ciężko być dorosłym). Nie zmienia to jednak tego, że cały czas odkrywam moje obecne miejsce zamieszkania.

Biuro, w którym pracuję, znajduje się blisko jednego z najbardziej popularnych i rozpoznawalnych budynków Barcelony - wieży Agbar. Z nazwy dużo turystów nie kojarzy, ale gdy chwilę poświęcić na opis, to zaraz przywołuje uśmiech na twarz. Powodem jest dość... dziwaczny kształt budynku.


Przy tak pięknej panoramie miasta jest jeden budynek, który wyróżnia się stylem i nie pasuję do reszty. Ogromny fallus wystaje z dzielnicy Poblenou i szpeci panoramę. Nie przepadam za tym budynkiem, ale jako, że codziennie go widzę, zdążyłam się przyzwyczaić i nawet wydaje się czasem sympatyczny. Torre Agbar to ten wielki tampon, który wieczorami jest podświetlony w kolorach drużyny Barcelony - niebieskim i czerwonym. Gdy nadarzają się jakieś specjalne okazje to kolory się zmieniają, na święta tampon przybrał kolory choinki, zielony z żółtym "łańcuchem". Za pierwszym razem jak to zobaczyłam, to nie mogłam przestać się śmiać.


Teraz trochę faktów:

  • Adres to Avenida Diagonal 211, czerwona linia metra, przystanek Gloriès - obok centrum handlowe, bo zwiedzania jest na mniej niż 5 minut,
  • Budowany od października '99 do września '05, ma 145 metrów, 38 pięter i kosztował €130 mln,
  • Architekt: Jean Nouvel,
  • Większość pięter to były biura, jedno z najwyższych restauracja, trzy piętra cały czas są techniczne, biurowiec został zamknięty i nie można do niego wejść - powstaje tu, jakże oryginalnie, hotel,
  • Wyświetla 16 mln kolorów z czego ja widzę może cztery,
  • Jest to tzw. zielony budynek, całkowity koszt oświetlenia budynku kosztuje €6 od godziny.
Skąd zatem taki dziwny kształt?

Architekt twierdzi, że oparł się kolorystyką i stylem na wszechobecnym Gaudim, a także na szczytach Montserratu (gdzie gór w tym szukać to ja nie wiem, mam ubogą wyobraźnię). Zbudowany tak, żeby można było podziwiać Sagradę Familię. Budynek w oryginale miał służyć jako siedziba stowarzyszenia wodnego i wodociągów (nazwa w bardzo wolnym tłumaczeniu), a swoim kształtem miał przypominać... gejzer. Miał wytryskiwać z panoramy Barcelony jak źródełka wytryskują ze szczelin górskich Montserratu. Jak na moje oko, to się raczej nie udało. Twórch do tej pory bronią się przed zarzutami, że budynek nie przypomina żadnego gejzeru, a raczej zupelnie coś innego.

Inne nazwy budynku: czop, dildo, tampon, fallus, lub inne, których podać tu nie mogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz