Gdy przyjechałam po raz pierwszy do Berlina, stwierdziłam, to tu chcę żyć! I mimo, że język niemiecki wystarczająco pokrzyżował mi plany, to wciąż zachowałam sentyment do tego miasta. Uwielbiam jego porządek i zorganizowanie, ale także tą ciemną stronę, imprezy, imigrantów i lekką atmosferę hipisowskiej komuny. Mało miejsc wywołuje u mnie tak silne emocje jak Berlin. Do Berlina możemy najlepiej dojechać ze Szczecina za 7 euro autobusem albo za 29 euro pociągiem. Duża dysproporcja? Wydaje się, że tak, ale 29 euro na bilet w obie strony dla pięciu osób to bardzo mało. Zależy czy jedziecie w grupie czy sami. Jedzie się półtora godziny. Jeśli jedziemy pociągiem to wysiadamy na stacji i w dwie minuty jesteśmy pod Bundestagiem, czyli siedzibą rządu niemieckiego. Żeby wejść do środka, bilety trzeba zamówić wcześniej. Wchodzi w to również wejście do przeszklonej kuli na dachu budynku - lud obserwuje rząd, a przynajmniej taka idea temu przyświeca. Warto wziąć sobie jakąś przekąskę i zjeść, siedząc na trawie przed tym ogromnym budynkiem.

Proponuję Berlin na jeden dzień lub dwa. Tydzień dla tych, którzy chcą wszędzie wchodzić i pojechać na jednodniową wycieczkę do Poczdamu. W weekend jednak wszystko spacerkiem obejdziemy. Z Bundestagu kierujemy się w stronę Bramy Brandenburskiej. Oprócz tego, że jest tutaj zatrzęsienie turystów, to zawsze dzieje się coś ciekawego. Raz jest to protest przeciwko corridzie, innym razem przeciwko dronom, ale czasami można przyłączyć się do medytacji na rzecz pokoju na świecie. Tutaj również rozpoczynają się wycieczki piesze za darmo z przewodnikiem. Albo kończą się wycieczki rowerami, bądź też ogromnym wozem, gdzie jedna osoba kieruje, a wszyscy pedałują i ... piją piwo. Nie wiem ile kosztuje taka wycieczka, ale jest to jakiś sposób, żeby Berlin poznać od strony rozrywkowej. Jeśli ktoś z Was mówi po niemiecku, ciekawym pomysłem są również piwne zajęcia jogi, gdzie pozycje są tak dopasowane, żeby cały czas móc pociągać z butelki z piwem.

Tuż obok Bramy, znajduje się pomnik poświęcony ofiarom żydowskim podczas II wojny światowej. Są to prostokątne bryły z betonu o różnej wielkości. Jest to niesamowicie fotogeniczne miejsce i, gdy sami zgubimy się pomiędzy blokami, również skłaniające do refleksji.
Idąc w stronę Sony Center, gdzie możemy z dziećmi odwiedzić muzeum Lego, a już na pewno zrobić sobie zdjęcie z wysoką żyrafą z klocków, która stoi przed, natkniemy się na szczątki Muru Berlińskiego, pokrytego gumą do żucia. W Berlinie jest wiele fragmentów, ale ten stoi osobno i jest wyjątkowy. Wokół niego stoją tablice informacyjne z historią miejsca.
Wróćmy znowu do Bramy i ulicą Unter den Linden, gdzie znajduje się wiele sklepów, ale która do najbardziej fotogenicznych nie należy, bo trwa tam remont nieprzerwanie od wielu lat i nie wygląda by kiedykolwiek miał się skończyć, dostaniemy się do wyspy muzeów. Najsłynniejsze jest chyba Muzeum Egipskie oraz Pergamon. Jeśli macie czas to śmiało wchodzić, bo znajduje się tam słynne popiersie Nefretete oraz replika Bramy Isztar. Jeśli nie, to być może znajdziecie trochę czasu, by wejść do Bazyliki aż na samą kopułę, gdzie gdy wyszeptać coś, to dźwięk powędruje na drugą stronę.
Idąc dalej, dojdziemy do mojego ulubionego miejsca w Berlinie - Alexanderplatz. Tu stoi słynny Ratusz, Wieża Telewizyjna, czy zegar, pokazujący godziny we wszystkich strefach czasowych. Jest to również centrum, gdzie możemy kupić różne rzeczy, oraz zasmakować w Berlinie, czyli zjeść smacznego currywursta - parówkę z curry, a do tego świeża bułeczka. Spokojnie się najecie, a wydatek to około 2 euro.
Co jeszcze można robić w Berlinie? Spacerem udać się do pomnika Nike, albo po alei ambasad, które robią wrażenie pod względem rozwiązań architektonicznych. Jeśli wybierzemy tą drugą opcję, to spacer zakończymy przy słynnym berlińskim zoo oraz dworcu. Znajduje się tam słynne katedra, która zbombardowana w trakcie wojna nie została odnowiona. Tworzy to niesamowity kontrast między nowoczesnymi budynkami wokół, a maleńkim kościółkiem ze zbombardowaną wieżą.
Noc proponuję zacząć na Alexanderplatz, bo w okolicy znajdziemy dużo ciekawych barów, w tym takie, gdzie za litr drinka zapłacimy 12 euro. Spróbowałam, i drinki prawie nie są chrzczone, a zabawa jest świetna. Symbolem Berlina jest niedźwiedź, a jego figurki stoją porozrzucane po całym Berlinie. Nie wiem, czy tak jak we Wrocławiu istnieje mapa z niedźwiedziami, ale możemy również polować na nie przy okazji. Zwróćcie również uwagę na sygnalizatory świetlne dla pieszych, które są wyjątkowe i znajdziemy takie tylko w Berlinie.
To ja może jeszcze nauczę się tego niemieckiego?