poniedziałek, 5 września 2016

w poszukiwaniu misia Yogi - Yellowstone i Grand Teton, roadtrip, dzień czwarty, stany zjednoczone

Jak zwykle śpimy w aucie, ale już w trzy osoby, więc jest ciut ciaśniej. Ja nie narzekam, bo mimo, że nie jestem kierowcą, to śpię z tyłu, gdzie mam najwięcej miejsca. Wcześnie rano wstajemy i po krótkim odświeżeniu (jakoś trzeba wyglądać!) na rest area jedziemy do Yellowstone szukać misia Yogi. Wstęp do parku jest drogi ($30, chyba, że macie kartę America the Beautiful), ale obejmuje on dwa parki narodowe - Yellowstone i Grand Teton. Planowo wjeżdżamy od strony wschodniej, a dalej robimy prawie cały objazd w parku, odpuszczamy tylko jedną część i wyjeżdżamy na południe prosto na Grand Teton. Na wstępie wita nas zimno i ... śnieg! No tak, jesteśmy na dosyć dużej wysokości, więc nawet nie wiem czemu nas to zdziwiło. Wychodzimy z auta robić aniołki na śniegu, ale ten okazuje się twardy i chodzimy po nim prawie jak Jezus po wodzie.




Celem naszej wycieczki są ładne widoki i zobaczenie jak największej liczby "dzikich" zwierząt. Cudzysłów stąd, że te zwierzęta są tak przyzwyczajone do widoku ludzi, że mają ich gdzieś i chodzą przed samochodami. Nie dają się pogłaskać, na to nie liczcie. Na naszej liście ląduje: grizzly, niedźwiedź brunatny, łoś, buffalo (odpowiednik naszego żubra) i jeleń wapiti. Znajdujemy je (prawie jak Pokemony) prawie wszystkie! Nie udaje nam się znaleźć jedynie łosia. Nie jest to jakieś szczególne osiągnięcie, bo zwierzęta są dosłownie wszędzie. Raz nawet stoimy w korku, bo niedźwiedź brunatny jak gdyby nigdy nic chodzi sobie po łączce przy trasie, ludzie wysiadają z auta i robią zdjęcia, a strażnicy leśni robią co mogą, żeby żaden turysta-idiota nie został kolacją misia Yogi. 






Yellowstone jest piękne. Ogrom tu pięknych widoków, szlaków turystycznych czy wybuchających gejzerów. Wszystko jest dostępne w pięć minut po wyjściu z auta, więc nie męczymy się bardzo. Wszędzie wytyczone są trasy, chodzi się po drewnianych pomostach, a wykroczenie z nich grozi przynajmniej spaleniem nogi, gdyż temperatura ziemi jest wyjątkowo wysoka.














 

Najbardziej cieszyłam się, że zobaczę kolorową dziurę czyli Midway Geyser Basin. Jest to jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc w tym parku, bo kolory wody i ziemi przechodzą od pomarańczowego przez żółty i zielony do głębokiego niebieskiego. Gdy docieramy na miejsce... wszystko jest zasnute mgłą, która co więcej leci cały czas w naszym kierunku i nie widzimy nic. Co jakiś czas wynurza się kawałek pomarańczu, widzimy troszkę jeszcze żółtego, ale to wszystko. Próbujemy przeczekać, ale musiałybyśmy czekać prawdopodobnie jeszcze z jakiś miesiąc, żeby pogoda się unormowała. Zrezygnowane jedziemy na Old Faithful, czyli punktualny gejzer, który wybucha co 30 minut. Można na niego na tyle liczyć, że dookoła zostały wybudowane ławki. Czekamy i czekamy. Coś wylatuje z ziemi, ale nie na to liczymy. Ku naszemu zdziwieniu, w oddali, wybucha inny gejzer. I to tak porządnie, przynajmniej na 60 metrów wzwyż i litrami wody. Żałujemy trochę, że nie jesteśmy tam, ale Old Faithful nie zawiódł i w końcu wybuchł. 







Kończymy przygodę z Yellowstone (spędzamy tu tylko jeden dzień, ale mamy napięty plan wycieczki) i zachód słońca oglądamy już w Grand Teton. Są to piękne góry i jezioro. Planujemy tam spać, ale nie znajdujemy miejsca, gdzie można legalnie zaparkować auto. Więc jedziemy dalej i utykamy w korku utworzonym przez stado buffalo, które stoi sobie na drodze i ani myśli, żeby zejść. Po dobrych dwudziestu minutach czekania, zostają przepędzone z drogi.







Jesteśmy już mega głodne, a że akurat dojeżdżamy do Jackson Hole. Mała, ale niezwykle urokliwa mieścina ma w swoim menu hamburgera z buffalo, którego zamawiamy wszystkie i który jest całkiem smaczny. W mieście staramy się nie spać, więc ruszamy dalej w drogę. Miejsce do spania (nielegalnie) udaje znaleźć nam się dopiero bardzo późną nocą, więc padamy jak muchy, tylko, żeby zostać przebudzone (przeze mnie, przez przypadek włączyłam alarm...) o piątej rano. Czego dziewczyny chyba do dzisiaj mi nie wybaczyły.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz