czwartek, 14 maja 2015

barcelona, hiszpania, część druga

Barcelona nie byłaby tak popularna, gdyby nie jej czołowy artysta, Gaudi. Jego prace można znaleźć dosłownie wszędzie, na czele z najbrzydszą chyba katedrą na świecie, czyli Sagrada Familia. Nie taka miała być. Po śmierci Gaudiego cały zespół architektów przerzucał się pomysłami i każdy chciał wcisnąć swoje trzy grosze. Duże są szanse, że Sagrada zostanie w końcu ukończona. Nie narzekajcie, że to strasznie długo trwa, symbol Paryża budowano około 180 lat. Troszkę jeszcze brakuje. Jeśli marzy wam się wejście do środka, zabukujcie wizytę jeszcze przed wyjazdem. Inaczej raczej marne szanse. 

Od Sagrady można przejść się do góry i wyjść na szpital świętego Pawła. Projekt Gaudiego to również Park Gaudiego, Casa Mila (również w przebudowie) oraz Casa Batlló, i wiele wiele innych. Do każdego miejsca bardzo łatwo się dostać metrem. Wstęp niestety wszędzie jest płatny. I jeśli w parku to nie jest wielka suma (a warto, bo opłata obejmuje wstęp do tej części parku, gdzie jest najdłuższa ławka i jaszczurka. Jeśli nie jedziecie w sezonie, to wstęp po godzinie 18.00 gratis.), to w obu domach (Mila i Batlló) jest to koszt około 20 euro. Wstęp do szpitala jest za 6 euro, ale wszystko co warto zobaczyć, jest na zewnątrz, o czym przewodniki niestety milczą. 

Casa Mila 

szpital świętego Pawła

Jak bardzo Barcelona jest przywiązana do swojego mistrza, widać na każdym kroku. Wszystkie taksówki w Barcelonie są czarne. Nie jest to przypadkowy kolor. Gaudi będąc bardzo zajęty swoimi projektami, nie zajmował się wcale swoim wyglądem. Gdy z głową w chmurach kroczył przez ulicę, nie zauważył tramwaju, który go potrącił. Nikt nie zwrócił na to uwagi, ot kolejny włóczęga. Dopiero jeden z taksówkarzy rozpoznał w zaniedbanym jegomościu mistrza. Zawiózł go do szpitala, gdzie Gaudi zmarł. Od tej pory wszystkie taksówki przybrały kolor żałoby. 


Na plażę w Barcelonie najlepiej wybrać się na Barcelonetę. Nie jest jakoś specjalnie czysta, ale to jedna z najstarszych dzielnic Barcelony. I jedna z najpiękniejszych. W oddali na zdjęciu widać hotel, bardzo drogi, w kształcie żaglu. Miejscem spotkań za to, są mniej znane Los Cubos. 

Los Cubos
Barceloneta

Po całodziennym opalaniu (oczywiście wysmarowani kremem) dla ochłody warto zajść do meksykańskiej lodziarni, gdzie zjemy lody o egzotycznych smakach (dla ciekawskich). Jeśli lubimy ruch, to wziąć wrotki, rolki, deski, rowery (również do wynajęcia) i jechać wzdłuż plaży. Z Barcelonety wyjdziemy w górę na El Borne, jak dla mnie trochę przereklamowana dzielnica, wszystko dla turystów, przez co trzeba być podwójnie uważnym, żeby nie zostać okradzionym. Jeśli już taka sytuacja się zdarzy, posterunek policji znajduje się blisko na Rambli, a konsulatu musimy podjechać metrem. 

El Born

Raval. Ma dość złą sławę, ale nie dajmy się zwieść. Dopóki nie będziemy turystami-debilami i chodzić z kasą i aparatem na wierzchu, da się przeżyć. A warto wejść, bo Raval dużo oferuje. Przyjrzyjcie się muralom. Tutaj też zajdźcie na Ramblę, ale Ramblę de Raval i pogłaszczcie kota czarownicy. Jeśli przyjrzycie się na lotnisku w terminalu 2, zobaczycie grubego i ogromnego konia. Ten sam artysta stworzył właśnie ravalskiego kota. Kot nie zawsze tam stał, włóczył się, był przerzucany z jednego końca miasta na drugi. W końcu, dość przypadkowo trafił na Raval, i to niedaleko miejsca, gdzie dawno mieściła się rzekoma szkoła czarownic i fontanna czarownic. Rzeźba jest również dość ... pucułowata. Jeśli zdecydujemy się pójść w górę wyjdziemy na Macbę, gdzie znajduje się muzeum sztuki współczesnej. Jest to również mekka wszystkich jeżdżących na desce, hulajnodze, rolkach. Niestety, obecnie w przebudowie. 
Jeśli macie ochotę coś zjeść, tanio i dobrze, i mało turystycznie, to warto oddalić się od Rambli, na przykład w stronę Ravalu. Osobiście polecam Can Eusebio niedaleko sali Apolo (dla ciekawskich), jakieś 10 minut z Rambli pieszo. 
Po Barcelonie najlepiej poruszać się metrem. Bilety możemy kupić już na lotnisku. Dla turystów polecam bilety na 10 przejazdów, dzięki którym bardzo dużo zaoszczędzimy. Jeśli przesiadamy się w ciągu 75 minut, to przesiadka jest gratis. Koszt pojedynczego biletu to około 2,40, a za 10 zapłacimy około 10 euro. Dla tych co zostają na dłużej, żeby zakupić bilet miesięczny (50 euro) potrzebny jest dokument, paszport dla obcokrajowców, bądź numer NIE (to już ci, którzy zamierzają pracować). 
Barcelona jest droga. Ale jeśli chcemy, to znajdziemy sposoby, by korzystać z miasta i oszczędzać. Na dyskoteki (najpopularniejsze: Razzmatazz, Opium, Apolo, Jamboree) można wejść za 15 euro z małym drinkiem, ale można też zapisać się na listę i wejść całkowicie za darmo. A napić się na plaży piwa za 1 euro (polecam Estrellę, Xibecę, reszta smakuje dziwnie). Jeśli szukacie mieszkania, pracy, zajrzyjcie na loquo
Barcelona cały czas mnie zaskakuje, odkrywam nowe rzeczy, i nigdy mnie nie nudzi. Można pojechać na weekend, na tydzień, miesiąc, albo na całe życie. Mam nadzieję, że mnie czeka to ostatnie (tak piłam tą wodę z fontanny de Canaletes, wręcz litrami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz